Tania Malarczuk

Żaby w morzu

 

– Może zaczniemy od nowa, Hansie?

Petro zamarł. W przeszłości jemu też zdarzyło się wypowiedzieć podobne zdanie. A wtedy piękna Natalka, chociaż nie, piękna to ona nie była, tylko zaśmiała się w odpowiedzi i pogardliwie zakołysała bujnymi piersiami. Chudy, cichy chłopiec i pulchna latawica, która ciągle wdzięczyła się do chłopaków na wiejskich potańcówkach – zupełnie do siebie nie pasowali.

A może jednak pasowali? Jednego dnia Natalka nadstawiała usta do pocałunków, sama rozpinała stanik, by kolejnego odtrącić Petra ze słowami: „Boże, ale z ciebie nudziarz!”. Natalka była tak silna, że mogłaby zostać mistrzynią świata w siedmioboju, gdyby tylko zechciała uprawiać sport. Petro czuł się przy niej bezpiecznie, przy niej czuł się nikim.
– Hans!
Pani Grill otarła czerwone wargi rękawem koszuli. A więc stąd te plamy.
– Wiesz – powiedziała – nie chodzę już do parku, tamtejsza przyroda mi nie wystarcza. W domu mam prawdziwy rezerwat.

 

To jest tylko fragment opowiadania. Pełną wersję przeczytasz w numerze dostępnym na woblink.com