Hugo Olędzki

Jupiter 2020

 

Z czasem Człowiek uczy się wznosić ponad Ziemię i leci ku niebu. Okazuje się jednak, że nie spotyka żadnego sufitu. Przebija się przez atmosferę i frunie dalej. Widzi kolejny bezkres, a historia się powtarza. Nazywa nieokreślone Kosmosem. Jawi się on Człowiekowi nieskończonym: jego nazwa to porządek. Ludność pradawna i archaiczna grupuje się przy wtórze kitar i skrzypiec, a dźwięki docierają do bębenków postmałpy. Człowiek patrzy w pustkowie Wszechświata i już się nie boi, jego oczom ukazuje się coś nazwanego. Wcześniejsza teoria o Ziemi – o domu człowieka jako centralnym punkcie rzeczywistości – upada, co zrobić, by sprostać myśli, że jesteśmy kropką na mapie nieba? Z początku nieboskłon, teraz Kosmos – przestrzenie par excellence religijne. Spoglądasz niekiedy w górę, w gwiazdy?
Każde takie spojrzenie to wydarzenie religijne. Jesteś mały i nie wiesz, co się kryje za tym, co widzisz, nie znasz siebie, nie wiesz, co popycha cię do zła, jesteś obojętny na bezlik znaczeń. „Jeśli po zwycięstwie nad czasem i w cudownie ustanowionej obecności nie będę świadkiem stwarzania i rozpadu bytu, to wszystko, czym byłem i jestem, okaże się bardziej znikome nawet od dreszczu przelotnego zdumienia!” – rzecze Cioran.

 

To jest tylko fragment artykułu. Pełną wersję przeczytasz w numerze dostępnym na woblink.com