Marcin Gaczkowski
o Tani Malarczuk

 

Proza
ucieczki

 

II
Ale po kolei. Na początku było wspomniane miasto, choć była także wieś.
Miasto, prowincjonalny, acz charakterny Iwano-Frankiwsk, leży w widłach rzeki Bystrzycy, na przedgórzu ukraińskich Karpat. W 1962 r., dwadzieścia jeden lat przed urodzeniem Tani, miastu skradziono historyczną nazwę Stanisławów i przydzielono z urzędu imię (oraz nazwisko) – niezłego, skądinąd – wąsatego pisarza, który nie miał z miastem wiele wspólnego. Ani miasto, ani pisarz nigdy do końca nie pogodzili się z tą nomenklaturą.

A wieś? Znajduje się na południowy wschód od miasta, na Pokuciu, skąd już naprawdę blisko do gór i owianych legendą huculskich połonin. Przemilczymy nazwę, bo wieś jest malutka, wszyscy tam dobrze się znają i nie chcą czytać o swojej miejscowości w prasie. Zwłaszcza specjalistycznej. Na wsi Tania odwiedzała dziadków i wizyty te niekiedy mocno się przeciągały. Być może tam zyskała zdolność wnikliwiej obserwacji nieśpiesznej, lecz dynamicznej rzeczywistości, dar błyskotliwego opisu zjawisk na pozór nieinteresujących oraz współczucie dla zwykłego człowieka – skonfrontowanego z przyrodą, biedą i swoimi ułomnościami.

– – –

To jest tylko fragment artykułu. Pełną wersję przeczytasz w numerze dostępnym na woblink.com